Suwaczek z babyboom.pl

czwartek, 16 września 2010

poród



.. tak się zaczęło :) jeszcze o 16tej byliśmy na huśtawkach i nic nie wskazywało na to, że następnego dnia będziemy patrzeć sobie w oczy :) koło 20tej jak co wieczór źle się poczułam, męczył mnie ból kręgosłupa i dół brzucha, uspałam Tadzia i poszłam spać jak codziennie koło 22giej, długo nie pospałam bo tuż przed 1szą obudziałam się i już nie zasnęłam więcej, pojawiły się skurcze ale nieregularne, mimo to nie umiałam zasnąć, tak sobie leżałam w ciemności aż do 3:30 kiedy włączyłam komputer i zaczęłam liczyć skurcze czy są regularne i co ile, nadal były niezbyt regularne co ok 15min, ale narastał ból i częstotliwość o 5 rano już byłam pewna że to poród, skurcze były co 10min, położyłam się jeszcze na chwilę, tuż przed 6 postanowiłam obudzić tatę i brata :) kiedy jechali do przedszkola skurcze były już co 6-7min i coraz dłuższe :) o 7 postanowiłam jechać do szpitala, bo bolało już coraz mocniej i coraz częściej, około 7:15 byliśmy na łubinowej, skurcze co ok 4-5min, podpięta pod ktg przez pół godz monitorowaliśmy jak się nasilają skurcze, potem badanie, papiery, znów badanie itd.. zeszło z godzinkę kiedy znaleźliśmy się na sali przedporodowej, wody mi nie odchodziły, a główka była nadal wysoko, więc położna zaleciła mi skakanie na piłce, z resztą i tak musiałam czekać jak się zwolni porodówka :) rodził się wtedy kolega z którym potem leżelismy na sali :) skacząc na piłce obejrzeliśmy po 2 odcinki świata wg kiepskich i daleko od noszy, niestety niewiele pamiętam treści z seriali bo skurcze mi skutecznie przeszkadzały, było coraz gorzej, strasznie dłużył mi się czas, puszczały mi nerwy, w końcu już nie miałam siły skakać i połozyłam się, wtedy już dawało mi nieźle popalić, na szczęście to już był koniec, przyszła położna przebiła pęcherz, wody odeszły, a ja zaczęłam niemal wyć z bólu :) przeszliśmy na porodówkę gdzie w dość karkołomnej pozycji kazano mi leżeć i oddychać, niestety ja więcej krzyczałam niż oddychałam :) dzielnie wspierał mnie tatuś :) aż w końcu trochę wysiłku, masa osób wokół mnie chórem nadających rytm oddechom i maluszek był już na świecie :D od razu poczułam ulge gdyż podczas bóli partych mialam wrażenie sytuacji bez wyjscia, potwornego bólu z którym nikt mi nie moze pomóc, a ja już nie daje rady :/ Przemek mnie zadziwił od razu po 1 swoim potwornym krzykiem :D po 2 wielkoscia a po 3 !! długaśnymi paznokciami :D:D jak już wyogladaliśmy Przemka została przecięta pempowina, urodzone łożysko a maluch zostal zabrany na mierzenie i ważenie, ja sobie ku mojemu ogromnemu zdziwieniu zeszlam z lożka i na swoich nogach poszłam na salę odpoczynku :D już wtedy mialam wrażenie że nic mnie nie boli, byłam bardzo zaskoczona jak zapytalam położną o szycie a ona na to że co ja chcę szyć? po porodzie z braku miejsca trafiliśmy znów na salę przedporodową gdzie juz kolejna mamusia męczyła się na piłce, my za to leżeliśmy sobie z Przemkiem na brzuchu i podziwialiśmy małego wielkiego człeka :D po ok 2 godzinach poszłam pod prysznic a potem już na sale na oddział noworodkowy :) podsumowując wrażenia z porodu mogę powiedzieć że owszem bolalo ale już sekundy po porodzie byly z ulgą dla nas wszystkich i na szczęście czujemy sie tak cały czas, zero komplikacji, zero ran, bólu itp.. bardzo dziękuję personelowi za pomoc, wyrozumialość no i gratuluję dzielnemu tacie że wytrwał do konca z nami!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz